sobota, 17 marca 2018

13. Jak Księżyc


13

Jak Księżyc


Cień koła fortuny
Przeciwko białym kartkom naszych żyć
Czy ktoś powiedział,
Że nasze książki są niezapisane?

Sean
Biorę Sarę na bok na moment. Jest sztywna, ma szeroko otwarte oczy, jakby nie mogła uwierzyć w to, co zrobiła. Trzymam ją blisko, ale ona nie mięknie w moich ramionach. Drży.
- Chciał cię zabić – szeptam jej we włosy. – Musiałaś to zrobić.
- Mogłam pozwolić mu wytłumaczyć. Mogłam dać mu więcej czasu.
- Nie było czasu! Ten chłopak próbował cię zabić trzy razy, Saro. Nie wiem, jak dowiedział się o tobie i Nicholasie.
- Musiał być Śniącym.
- Jakkolwiek. To już się skończyło, skończyło. Jest martwy.
- Sean… - woła moje imię, jakbym mógł spróbować pomóc jej zrozumieć, co właśnie się stało, co sprawiło, że zabiła człowieka. I wiem, co stało się wewnątrz jej umysłu, jej instynkt walki przejął kontrolę, pokolenia łowców przed nią powiedziały jej, co musi zrobić. Biorę jej twarz w dłonie i patrzę jej w oczy. Nie wygląda już jak Sara łowczyni. Teraz wygląda jak Sara, którą była, gdy ją poznałem. Krucha, zraniona, niepewna siebie.
Kiedy pierwszy raz się spotkaliśmy, Sara często płakała. Gdy jej moc rosła, gdy poznała jak naprawdę jest silna, jej łzy były bardzo nieliczne. Ale teraz jest załamana. Mogę to dostrzec, boję się, że konsekwencje tego będą długotrwałe.
- Jestem morderczynią. Jak moja babcia – wyszeptała.
Morag Midinight, przerażająca babcia Sary, utopiła własną córkę Mairead, kiedy ta była jeszcze dzieckiem. Mairead nie była wystarczająco silna, by znieść moc Snów, a Morag gardziła nią z tego powodu. Morag planowała też zniszczyć Winter i odrzuciła moją własną matkę, kiedy ta najbardziej potrzebowała jej pomocy. Babcia Sary była okrutna.
- W ogóle nie jesteś do niej podobna.
- Jestem. Muszę być. To jest w mojej krwi.
- Nie, posłuchaj mnie! – skupiam moje oczy na niej. Jesteś taka piękna, nie mogę przestać myśleć, nawet w tym okropnym momencie. Jej twarz biała jak księżyc, oczy koloru młodych liści, odcień zieleni, którego nigdy przedtem nie widziałem. Kształt jej czoła, krzywa nosa, unikalna geometria jej twarzy…
- W ogóle nie jesteś do niej podobna. W ogóle nie jesteś podobna do twojej babki. Jesteś Sarą.
Chowa swą twarz w mojej piersi i czuję jak drży. Trzymam ją przez parę chwil, dopóki nie wyplątuje się i nie unosi twarzy do mnie.
- Musimy iść – mówi znów ostrożnie.
- Poradzisz sobie? – nie mogę, nie zapytać.
- Tak – odpowiada po prostu. – Tak poradzę sobie.
Przytakuję. Wiem, że będzie szła dalej, ale wiem także, że nie wszystko jest w porządku. Ona czuje jak jej prawdziwe ja, wyślizguje się z każdym kolejnym zabójstwem, nawet jeśli ofiarami są Surari. A to - zabójstwo człowieka. Coś, czego żaden dziedzic nie powinien nigdy doświadczyć. Wiem, jakie to uczucie zmieniać się w kogoś, kogo próbujesz rozpoznać, tracąc to, co było twoją tożsamością i stając się kimś innym. To dzieje się, gdy zabierzesz o jedno życie za dużo. Część twojej duszy odchodzi i nigdy nie wraca. Na zawsze tęsknisz za osobą, którą byłeś, niewinnością, którą zwykłeś nieść w sercu. Bez niej nawet, jeśli twój cel jest kompletną ich odwrotnością– przetrwać, nie niszczyć – jesteś o krok bliżej nich, Surari.
- Sean.
- Tak?
- Powiedziałeś, że nie jestem jak Morag. Ale ona jest w mojej krwi, więc jak mogłabym nie byś nią?
- Twoja krew nie definiuje tego, kim jesteś Saro!
Patrzy na mnie bardziej intensywnie i nagle wiem, gdzie próbuje mnie skierować.
- Jeżeli to prawda, dlaczego twoja krew jest dla ciebie taka ważna?
- Saro proszę. Nie możemy tego zmienić, dobra? Nie możemy.
- Ale twoje runy. Widziałeś… -  Wyczytuję nadzieję w jej oczach i to boli. Tak wiele od tego zależy. Gdybym miał moce, gdybym w jakiś sposób był Sekretnym dziedzicem, wtedy moglibyśmy być razem… ale mieć nadzieję to otworzyć się na zranienie i rozczarowanie.
- Mój ojciec był zwykłym człowiekiem. Nie mogę mieć mocy – mówię obcesowo.
- Wiem, ale sam to widziałeś.
- To tylko moje runy stają się silniejsze niż zazwyczaj. Mówiłem ci, to umiejętności. Proszę nie rozmawiajmy o tym więcej.
- Sean – przerywa. – To nie ma znaczenia czy masz moce czy nie.
- Dla mnie ma znaczenie – odpowiadam. Jesteśmy tak blisko, że prawie się dotykamy. Mógłbym ją teraz trzymać, wziąć ją w ramiona i pocałować. Chciałbym, by świat się dla nas zmienił. Ale tego nie zrobi, wiem to, a uczucie rozpaczy wypełnia mnie dopóki, nie ma już nic więcej do czucia lub myślenia. Świat bez Sary. Muszę pozwolić jej odejść, muszę zniknąć, tak by była wolna, mogła spędzić życie z innym Sekretnym dziedzicem.
Przez moment nieruchomieję, studiuję jej twarz, wypalam ją w moim umyśle, wiedząc, że pewnego dnia, wspomnienie będzie wszystkim, co mi zostanie. Nagle widzę dziwne odbicie na jej skórze – jasno różowe i zielone. Jej oczy są szeroko otwarte, ale nie ze strachu – z ciekawości. Podążam za jej spojrzeniem i odwracam się. Pomiędzy drzewami, tuż za mną, jest szczelina i gwieździste niebo wypełnione tańczącymi światłami różowym, zielonym i niebieskim. Widziałem wiele rzeczy w życiu, ale nigdy przedtem nic takiego.
Przez moment oglądam w cichym przerażeniu. Piękno i moc Świata Cieni zaskoczyła nas. Nikt z nas nie wiedział, czego się spodziewać, może wyobrażałem sobie wulkany, płonące doły i gotujące się morza, ale ten drzewiasty świat jest w mojej genetycznej pamięci, ponieważ to tu moi dawni przodkowie zwykli mieszkać. Tak świat wyglądał tysiące lat temu i dawniej, czysty, nietknięty i po za kontrolą ludzi.
- Sean! Sara! – głos przerywa nasz czar. To Nicholas. Sara odchodzi i nagle separacja wybija ze mnie dech, na chwilę, tak jak gdybym nie mógł oddychać, gdy nie ma jej blisko. Ona jest wszystkim czego potrzebuję, wszystkim czego chcę, ale nie ma ani czasu, ani miejsca dla nas. Dołączamy do reszty. Kiedy idzie z grupą, widzę, że jej łzy wyschły. Jest gotowa, by znowu walczyć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz