czwartek, 31 sierpnia 2017

5. Przebudzenie

5

Przebudzenie


Gdzieś, możemy być
Tylko ty i ja, a resztę pozostawić
Wspomnieniami

Sean
Próbuję jej nie dotykać, nie zbliżać się za bardzo. Ale tęsknię za splataniem jej palców z moimi, za trzymaniem jej, kiedy nikt nie patrzy. Wołam jej imię w moich snach. Śnię o dniu, kiedy będziemy tylko my: żadnych demonów, żadnych szalonych samobójczych misji, tylko my. By żyć naszą miłością, by się nią chwalić, w ten nieostrożny sposób, w jaki to robią Niall i Winter. Ich uśmiechy, ich szepty, te momenty, gdy znikali i wracali zaczerwienieni i szczęśliwi, to nigdy nie będziemy Sara i ja. Jak moglibyśmy być razem, wiedząc, że dziecko zwykłego mężczyzny i dziedziczki Sekretnych Rodzin nie odziedziczy mocy? Jak moglibyśmy zaryzykować, że moce Midnightów – tak cenne dla tego świata, dla wszystkich z nas – znikną? Nie ma innych dziedziców. Sara jest ostatnia. Jeżeli wyjdzie za mnie, wszystko się skończy.
Spójrzmy prawdzie w oczy: jakie są szansę, że przeżyjemy naszą małą wyprawę do Świata Cieni?
Zerowe.
Wszyscy teraz śpią, po za naszym własnym Księciem Ciemności, który spaceruje w małych kółkach, opierając się na wszystkim, co jest w zasięgu ręki, jakby był pijany jak zawsze. Ma gorzej ode mnie jeśli chodzi o bezsenność. Ja wymykam się z samochodu i siadam opierając się o drzewo. Poćwiczę trochę runy, spróbuję skierować moje myśli gdzieindziej tej nocy tak jak każdej nocy.
Po pewnym czasie kreślenia run moim sgian-dubh, czerwone iskry zaczynają się przede mną pojawiać, a potem zmieniać się w czerwone wstążki, tańczące i kręcące się w kształty i wzory. Nagle, mogę zobaczyć runy, które kreślę, płoną jasną czerwienią w powietrzu. To wydarzyło się tylko raz przedtem, kiedy ziemne demony zaatakowały Elodie i mnie w drodze do domu Sary. Zastanawiałem się, czemu nie stało się to dziś, kiedy tego potrzebowałem, kiedy demon na stacji benzynowej wpadł w swój szał. Ale z jakiegoś powodu, to dzieje się teraz. Iskry są hipnotyzujące, wyglądają jak rzeki ognia, pojawiają się przede mną w powietrzu jak świetliki.
Przestaję, na wypadek gdyby światła zwróciły niepotrzebną uwagę. Coś się we mnie budzi, coś co mnie przeraża i ekscytuje jednocześnie. Ale wciąż się do końca nie obudziło. Jeszcze nie.
Nie tak dawno, w rodowej posiadłości Midnightów na Islay, Sara znalazła list, wśród rzeczy swojej babci. List od mojej matki. Nie mojej adoptowanej matki, ale tej, która mnie urodziła, Ameli Campbell tej, od której zostałem zabrany. W liście moja mama prosiła Stewarta Midnighta, wujka Sary, by na mnie uważał, ponieważ we mnie też płynęła Sekretna krew. Myślałem, że jestem Strażnikiem, kimś wytrenowanym przez Sekretne Rodziny, by chronić i pomagać im, kimś z umiejętnościami, nie mocami jak oni – byłem dumny z tego. To było wszystko, co wiedziałem, wszystko czego chciałem – ale okazało się, że moja matka była Sekretną dziedziczką. Jej miłość do mojego ojca, zwyczajnego mężczyzny, była zakazana z tych samych powodów, dla których Sara i ja nie możemy być razem: dzieci zrodzone z takiej pary, nie dziedziczą żadnych mocy.
Moja mama została wygnana z rodziny Campbellów i wysłana do Nowej Zelandii. Umarła młodo, ale list, który zostawiła Stewartowi był jej ostatnim życzeniem. To Stewarta syn Harry Midnight, podjął się zadania wypełnienia jej prośby. Nie mówiąc mi prawdy o moich narodzinach, tak jak moja matka prosiła jego ojca, Harry wytrenował mnie na Strażnika. Przez lata myślałem, że nasze spotkanie, późno w nocy na uniwersyteckim campusie było czystym przypadkiem. Teraz wiem, że było inaczej. Harry Midnight człowiek, który na łożu śmierci poprosił mnie bym przejął jego tożsamość i zaopiekował się jego kuzynką Sarą Midnight, znał o mnie prawdę od początku.
A ja zakochałem się w dziewczynie, którą chciał, bym chronił.
I o to jestem, Sean Hannay z Campbellowskiej krwi. Jako dziecko Sekretnej kobiety i Zwykłego mężczyzny, nie powinienem oddziedziczyć żadnych mocy.
Więc co z tymi czerwonymi światłami płynącymi z moich run, co z wzrostem siły, który czuję ostatnio, tak jakby coś we mnie spało i czekało, aż zostanie uwolnione? Czy ośmielę się mieć nadzieję? Bo nie radzę sobie dobrze z nadzieją. Nie radzę sobie dobrze z myśleniem, że rzeczy pójdą po mojej myśli. I jakie są Campbellowe moce? Ta rodzina wydaje się być zmieciona przez napływ Surari, jak wiele innych Sekretnych Rodzin. Sara, Elodie i Niall wydają się nie wiedzieć, jakie dary nieśli Campbellowie, a dwór Midnightów opuściliśmy w takim pośpiechu, że nie miałem czasu przeszukać tamtej biblioteki.
Tym sposobem, moja krew jest wciąż tajemnicą. Tak, potrafię ją teraz nazwać, ale to wszystko. Jeżeli mam moce, czy będę zabijał ludzi spojrzeniem jak Sara, czy pocałunkiem jak Elodie? A może ziarno mocy we mnie uschnie nigdy nie kiełkując. Jałowe, tak jak się czułem przez długi czas. Zanim spotkałem Sarę.
Za nim się w niej zakochałem.
Jeżeli tak jest, jeżeli moja mała nadzieja zrodzona we mnie okaże się płonna, Sara będzie musiała poślubić Sekretnego mężczyznę.
Samo myślenie o tym sprawia, że chce przebić moim sgian-dubhem moją dłoń – to byłoby mniej bolesne niż myślenie o Sarze z kimś innym, kochającej się z kimś innym, innym mężczyźnie przeczesującym jej włosy…
Nagle, słyszę Sarę wołającą w ciemności, wołającą moje imię. Prowadzę ją z powrotem do miejsca gdzie spałem, pod dębem. Okrywam ją moim śpiworem. Ona drży. Znów śniła, a tym razem wydaję się nieść wiadomość. Zrobiłbym cokolwiek by powstrzymać jej ból i cierpienie. Mogę tylko marzyć o trzymaniu jej przez noc, o głaskaniu jej włosów, o kołysaniu jej jak dziecka, tak jak to kiedyś robiłem.
Odkąd Sara dała mi list mojej matki, nie wiem, kim jestem. Ale wciąż żyję według tych samych zasad. Wciąż jestem Strażnikiem.
I wciąż kocham Sarę Midnight.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz