8
Dzieci
Morza
Jestem i zawsze będę
Tam gdzie jest moja miłość
Sara spała, schowana wewnątrz śpiwora Seana. Jedynymi
dwoje, którzy jeszcze nie spali byli Winter i Niall, który pozwolił sobie
pocałować miękkie wargi dziewczyny. To wydawało się tak absurdalne, tak
lekkomyślne, całować się, kiedy świat walił się wokół nich. Nigdy nie było
czasu, nigdy nie było dość prywatnie, by zrobić cokolwiek więcej niż tylko
spędzić parę chwil w swoich ramionach, zanim im przerwano.
Jakie są
szansę na spotkanie miłości swojego życia, kiedy umierasz? Zastanawiał się
Niall.
Winter była najbardziej wrażliwa z grupy. Jako
córka Ducha wody i człowieka, jej jedyną prawdziwą mocą, była zamiana w fokę. Nie
była wojownikiem, a Niall bardzo się o nią martwił. Próbował przekonać ją by z
nimi nie szła na to, co wydawało się naprawdę samobójczą podróżą, ale odmówiła.
Nie mogła znieść oddalenia od niego.
Niall Flynn był dziedzicem irlandzkiej rodziny
Flynnów. Mógł zmieniać kształt i był mistrzem potężnej pieśni, która mogła
kontrolować pogodę, a nawet zabijać potwory. Wszyscy Sekretni dziedzice byli trenowani do walki – ale nigdy nie myślał, dorastając w wietrznym,
dzikim miejscu na północnym wchodzie Irlandii, że pewnego dnia będzie gdzieś w
sercu Europy próbował ocalić świat jaki znają przed anihilacją. Jego rodzina
wciąż byłą w Irlandii – jego rodzice w ojczystym Donegal, a siostry ukrywały
się gdzieś w Dublinie. A przynajmniej taką miał nadzieję. Nie miał jak się
dowiedzieć, czy żyją, czy umarli. Głosy jego małych siostrzyczek, Cary i Birdin
zawsze wypełniały jego sny.
Zbyt bolesnym było myślenie o
nich teraz. Musiał skoncentrować się na tym, co miał przed sobą, ludziach, z
którymi był i misji, którą przysięgli spełnić. Ponieważ jeśli zawiodą nie
będzie nadziei dla nikogo, także dla jego rodziny.
- Jesteśmy jak grupa
superbohaterów X-men czy Avengers – wyszeptał w ciemność z Irlandzkim akcentem.
Niall zawsze potrafił znajdować dobro w rzeczach, w nawet najgorszych
sytuacjach. Sean początkowo uznał to za dziwaczne, ale potem zaczął polegać na
ciągłym dobrym humorze Nialla.
Winter zaśmiała się.
- Dokładnie. Nicholas jest
Magneto, Sara to Wonder Woman.
- Mogę być Thorem? Lubię jego
młotek.
Winter złożyła kolejny pocałunek
na jego ustach. A potem kolejny i kolejny…
Oboje mieli dziwne uczucie, jakby
tańczyli na krawędzi klifu. Tak, to dokładnie, co robili. Wszyscy byli blisko
upadku.
- Chciałbym żebyś mogła pójść do
domu – powiedział nagle poważnie Niall. Spojrzał jej w oczy, takie same jak
jego własne. Oboje mieli szare oczy jak morze w zimie. Oboje byli z zimy, tak
jak powiedziała Winter, gdy spotkali się po raz pierwszy.
- Dom jest przy tobie –
wymruczała, splatając swoje palce z jego i mimo niebezpieczeństwa, mimo strachu, fala
szczęścia zalała ich oboje.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz