niedziela, 3 września 2017

8. Dzieci Morza

8

Dzieci Morza


Jestem i zawsze będę
Tam gdzie jest moja miłość

Sara spała, schowana wewnątrz śpiwora Seana. Jedynymi dwoje, którzy jeszcze nie spali byli Winter i Niall, który pozwolił sobie pocałować miękkie wargi dziewczyny. To wydawało się tak absurdalne, tak lekkomyślne, całować się, kiedy świat walił się wokół nich. Nigdy nie było czasu, nigdy nie było dość prywatnie, by zrobić cokolwiek więcej niż tylko spędzić parę chwil w swoich ramionach, zanim im przerwano.
Jakie są szansę na spotkanie miłości swojego życia, kiedy umierasz? Zastanawiał się Niall.
Winter była najbardziej wrażliwa z grupy. Jako córka Ducha wody i człowieka, jej jedyną prawdziwą mocą, była zamiana w fokę. Nie była wojownikiem, a Niall bardzo się o nią martwił. Próbował przekonać ją by z nimi nie szła na to, co wydawało się naprawdę samobójczą podróżą, ale odmówiła. Nie mogła znieść oddalenia od niego.
Niall Flynn był dziedzicem irlandzkiej rodziny Flynnów. Mógł zmieniać kształt i był mistrzem potężnej pieśni, która mogła kontrolować pogodę, a nawet zabijać potwory. Wszyscy Sekretni dziedzice byli trenowani do walki – ale nigdy nie myślał, dorastając w wietrznym, dzikim miejscu na północnym wchodzie Irlandii, że pewnego dnia będzie gdzieś w sercu Europy próbował ocalić świat jaki znają przed anihilacją. Jego rodzina wciąż byłą w Irlandii – jego rodzice w ojczystym Donegal, a siostry ukrywały się gdzieś w Dublinie. A przynajmniej taką miał nadzieję. Nie miał jak się dowiedzieć, czy żyją, czy umarli. Głosy jego małych siostrzyczek, Cary i Birdin zawsze wypełniały jego sny.
Zbyt bolesnym było myślenie o nich teraz. Musiał skoncentrować się na tym, co miał przed sobą, ludziach, z którymi był i misji, którą przysięgli spełnić. Ponieważ jeśli zawiodą nie będzie nadziei dla nikogo, także dla jego rodziny.
- Jesteśmy jak grupa superbohaterów X-men czy Avengers – wyszeptał w ciemność z Irlandzkim akcentem. Niall zawsze potrafił znajdować dobro w rzeczach, w nawet najgorszych sytuacjach. Sean początkowo uznał to za dziwaczne, ale potem zaczął polegać na ciągłym dobrym humorze Nialla.
Winter zaśmiała się.
- Dokładnie. Nicholas jest Magneto, Sara to Wonder Woman.
- Mogę być Thorem? Lubię jego młotek.
Winter złożyła kolejny pocałunek na jego ustach. A potem kolejny i kolejny…
Oboje mieli dziwne uczucie, jakby tańczyli na krawędzi klifu. Tak, to dokładnie, co robili. Wszyscy byli blisko upadku.
- Chciałbym żebyś mogła pójść do domu – powiedział nagle poważnie Niall. Spojrzał jej w oczy, takie same jak jego własne. Oboje mieli szare oczy jak morze w zimie. Oboje byli z zimy, tak jak powiedziała Winter, gdy spotkali się po raz pierwszy.

- Dom jest przy tobie – wymruczała, splatając swoje palce z jego  i mimo niebezpieczeństwa, mimo strachu, fala szczęścia zalała ich oboje.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz