10
Oszustwo
Zgniła krew lecz wciąż
Nazywamy to mocą
Tancredi Falco mimowolnie zadrżał, gdy gorączkowy
pot spłynął i zamarzł na jego skórze. Naciągnął swoją pelerynę mocniej, walcząc
z przenikliwym wiatrem. W jednej chwili było tak zimno, że myślał, że jego
skóra zamienia się w lód, a w następnej płonął w gorączce. Skórzany płaszcz,
który nosił, by ułatwić swój lot i czapka z piór, która pomagała mu się skryć,
gdy był wysoko na niebie dusiły go. Nic nie mogło go teraz ocalić.
Nie żeby chciał być ocalony. Wszystko, co znał,
zniknęło. Nic już się nie liczyło prócz zabicia Sary Midnight. A potem, może,
jego siostry, ostatniej dziedziczki Rodziny Falco. Teraz ochraniana przez
Vendraminów w Wenecji, miała szansę przeżyć. Ukochana twarz Micol zatańczyła mu
przed oczami. Jego siostra sama. Ranieri był tam z nią, ale teraz jest już martwy.
Umarł wkrótce po tym jak Tancredi wyjechał do Szkocji szukać Sary Midnight.
Tancredi wyczuł śmierć brata jednej nocy, jak dźgnięcie w serce – a potem pustkę.
Kolejny dziedzic został zabrany przez Azasti, zamiast szukać honorowej śmierci
w walce, jak powinni. Kolejny członek jego rodziny odszedł.
Tancredi zachwiał się, podążał śladem pozostawionym
przez Sarę i jej przyjaciół. Przeleciał całą drogę do tego miejsca używając pozostałych
sił witalnych. Śledził swoją zdobycz, gdy jechali po zamarzniętych drogach. Był
świadkiem jak demony jeden po drugim atakowały Sarę. Zarówno dziwiło go to jak
i złościło, gdy udało jej się przeżyć każdy z ataków. Jakie były szansę, że ją
zabije, jeśli nawet tym demonom się nie udało? Nie ma sensu nawet pytać.
Dawno temu, posiadał moc większą, niż którykolwiek
z tych demonów, mógł przeciąć je wszystkie na pół za pomocą pazurów Falco,
wykutych z metalu, nieznanych nikomu prócz jego rodzinie, atakując z góry. Ale
to było kiedyś. Za nim Azasti zabrało każdy gram jego siły. Teraz tylko rozpacz
trzymała go w drodze. W pałacu Vendraminów, wierzyli, że bredził, że jego
poszukiwania Sary były konsekwencją szaleństwa przyniesionego przez Azasti. Ale
on wiedział, że to nieprawda. Jego sny powiedziały mu, by na nią polował.
Pokazały mu, co jest jej przeznaczeniem, a jego sny nigdy nie kłamały.
Nie mógł pozwolić Sarze przetrwać. Musiał ją
zniszczyć, albo sprawić by Sean Hannay i Niall Flynn zobaczyli to, co on mógł
zobaczyć, powiedzieć im, że Sara zdradzi ich wszystkich, że jej przeznaczenie
zostało zapisane i nie ma sposobu, by je zmienić. Może wtedy sami zabiliby
Sarę. Nie można pozwolić jej żyć po takiej zdradzie. Nie mogli pozwolić, by
moce jak jej przyłączyły się do Króla Cieni.
Zmusił się by postawić jedną stopę za drugą, a
potem znów i znów, dopóki nie zobaczył czegoś czarnego i błyszczącego za
drzewami. Jeden z samochodów, którym jechali Sara i jej przyjaciele, został
porzucony. Przed nim stał zrujnowany budynek, okna były zbite, farba odrywała
się od ścian – dziwny znak, w samym środku tego miejsca. Tancredi zbadał
śnieżny grunt i podążył za śladami na śniegu.
Nagle, zaalarmowany przez coś, co tylko on mógł
wyczuć, przykucnął za przewróconym drzewem. Sto metrów dalej stała Sara
Midnight smukła i silna, jej długie czarne włosy opadały wokół jej ramion.
Serce Tancrediego wypełniło się żalem, gdy bolesna
myśl przyszła mu do głowy. Gdyby nie została wybrana na oblubienice Świata
Podziemi, Sara byłaby potężną bronią po stronie Tajnych Rodzin, może
najpotężniejszą. W innych czasach mogłaby być ich nadzieją, ich dumą, legendą
pośród dziedziców. A teraz miał przeciąć jej gardło.
Fala furii uderzyła Tancrediego, gdy zauważył
Nicholasa, wysokiego chłopaka o kruczoczarnych włosach i nieziemsko białej
skórze. Był potworem, który wraz z swoim ojcem, był odpowiedzialny za śmierć
Tajnych Rodzin.
Tancredi spiął się i wstrzymał oddech, gdy
francuska dziedziczka, Elodie odwróciła się na chwilę w stronę jego kryjówki.
Mogła go wyczuć, wiedział to. Brunowie byli znani z ich psychicznych zdolności,
pośród innych. Zamierzał wzlecieć i rzucić się na Sarę z góry, gdy zauważył coś
migoczącego przed nimi, coś błyszczącego i kręcącego się. Otworzyli Iris! W jego pokoleniu tylko Lucrezia Vendramin,
o ile wiedział, potrafiła coś takiego zrobić. Tancredi obserwował jak Sean
dotyka dłoni Nicholasa, a potem wchodzi do falującego powierza, znikając z pola
widzenia, po za jego zasięg. A potem Sara, chłopiec Flynnów i srebrno-włosa
dziewczyna podążyli za nimi, a w końcu Elodie i potwór, syn Króla Cieni. Nie
myśląc, Tancredi pobiegł na ślepo. Wiedział, że nie został naznaczony, nie
dotknął ręki potwora. Nie było sposobu, by za nimi podążyć, ale nie myślał
racjonalnie. Z krzykiem desperacji rzucił się w falujące powietrze, oczekując
odbicia lub spalenia lub cokolwiek działo się z tymi, którzy próbowali przejść
nienaznaczani. Ale nic z tych rzeczy się nie wydarzyło. Zachwiał się i próbował
złapać równowagę. Gdy znalazł się w Świecie Cieni, ledwo zarejestrował pełnie
księżyca świecącą zimno na czarnym niebie. I wtedy zobaczył widmo. Zobaczył je
wszystkie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz