22
Pamięć o Morzu
Kiedy wszystko, co pozostało między nami
To cisza i tęsknota
Winter czesała włosy
Lucrezi, delikatnie podążając wzdłuż pasm srebrną szczotką. To był tam jej
trzeci dzień i już tak zdążyła polubić chorą dziewczynkę, że pan domu pozwolił
jej zaopiekować się Lucrezią, oczywiście pod jego pilnym okiem.
Odkąd Winter przyjechała,
Lucrezia nie wspomniała nic o rozmawianiu z jej przyjaciółmi w Świecie Cieni i
jej nadzieje na jakikolwiek kontakt z Niallem stopniały.
Pewnego dnia Vendramin
zabrał ją do swojego gabinetu, gdzie usiadła otoczona przez wiszące dywany,
miecze i różne bronie, tak jakby wstąpiła do innej epoki. Oboje rozmawiali przez
chwilę, ale temat szybko zszedł na jej przyjaciół i syna Guglielmo Vendramina.
- I twoi przyjaciele są
tam, by zabić Króla Cieni i zakończyć to wszystko? – zapytał Vendramin.
- Tak.
- Możemy im pomóc?
- Jeżeli Lucrezia otworzy
kolejny iris, tak, tak sądzę. Możemy ją zapytać?
- Drogi Lucrezi są
tajemnicą. Ona decyduje, kiedy jest gotowa, by nam pomóc, by do nas przemówić.
Wysyła mojego syna Alvisa, aby polował, gdy uważa, że jest potrzebny. Nie
możemy jej popychać.
- Alvise? Blondyn z łukiem
i strzałami?
- Tak - odpowiedział
Venramin i spojrzał w dół nagle zrezygnowany, tak jakby jego uczucia do jego
syna, były zbyt głębokie, by pozwolić jej, je zobaczyć.
- Musisz być z niego bardzo
dumny - powiedziała delikatnie Winter.
Jego oczy zalśniły, gdy
oparł się na krześle. Oboje siedzieli na fotelach tak miękkich jak masło przy
kominku.
- Zdecydowanie jestem -
odpowiedział Vendramin. – A twoi rodzice muszą być dumni z ciebie.
- Moja mama nie żyje. Mój
ojciec pływa gdzieś w oceanie - powiedziała Winter nie okazując smutku. Miała
spokojne podejście do akceptacji tego jak potoczyło się jej życie.
- Lucrezia powiedziała, że
pomożesz nam porozmawiać z moim synem i innymi w Świecie Cieni.
- Nie jestem pewna, co
miała na myśli Lordzie Vendramin. Jeżeli mogę pomóc w jakikolwiek sposób,
zrobię to, ale nie wiem jak.
- W zasadzie Conte
Vendramin. Moja rodzina jest wyczulona na wielkie tytuły. Co dobrego nam
przyniosą, skoro wszyscy umrzemy od pogryzień przez demony.
- Proszę tak nie mówić. To
się nie wydarzy.
Vendramin stał przed
oknem, patrząc na Wielki Kanał.
- Jeszcze rok temu nie
śniliśmy, że to możliwe. – Rozłożył ręce. – Nigdy nie pomyślelibyśmy, że
Sekretne Rodziny zostaną zdziesiątkowane, całe pokolenia wymrą, ale oto stało
się.
Winter spuściła głowę. Nie
była pewna, co powiedzieć. Jej serce i dusza krzyczały do niej o nadzieję.
Pchały ją do światła, to była jej natura. Ale ten mężczyzna, który widział tak
dużo, stracił tak wiele, pozbawiał ją resztek sił.
Winter odchrząknęła.
- Chciałabym spędzić
trochę więcej czasu z Lucrezią, jeżeli się na to zgodzisz. Może przemówi do
mnie. Może uda mi się zrozumieć, co miała na myśli. – Przerwała. – Może razem
możemy skontaktować się z Alvisem… i Niallem w Świecie Cieni. – Serce Winter
zabiło mocniej, gdy wymówiła jego imię.
Vendramin przytaknął.
- Tak. Proszę, zrób to.
Powiem Cosimie, że masz przyzwolenie przebywać z nią bez opieki.
- Dziękuję, - powiedziała
Winter. Niepewnie podeszła do starszego mężczyzny i położyła dłoń na jego
ramieniu. Nie strącił jej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz