piątek, 8 marca 2019

60. Kiedy powrócisz


60

Kiedy powrócisz (Ostatni rozdział)


Moje dłonie w twoich
Koniec i początek
Życia motyla
Delikatnego i krótkiego, tak krótkiego
Ale pięknego i naszego
Przynajmniej

Edynburg był szary, senny i wietrzny, serce Sary podskoczyło, gdy wyszła z taksówki. Przynajmniej rezydencja Midnightów czekała na nią. Światała się paliły i rzucały żółtą poświatę w liliowym zmierzchu. Ciocia Juliet była na schodach, czekała na nią. Sara rzuciła jej się w ramiona i ścisnęła mocno. Nie mogła, nie zauważyć poszarpanych blizn biegnących wzdłuż jej policzków i ramion, od kiedy demon zaatakował ją pazurami prawie na śmierć. Jej palce pogładziły blizny Cioci Juliet, jej oczy były pełne smutku.
- To nie ma znaczenia. Żyję, a to przeszłość. – Skupiła wzrok na siostrzenicy. – Nie będę cię pytać co się stało, Saro. Chcę tylko wiedzieć jedną rzecz. Czy jesteśmy już bezpieczni? Czy to wszystko się skończyło, cokolwiek się działo?
- Tak. Tak, ciociu Juliet. Jesteśmy bezpieczni.
Jej ciocia uśmiechnęła się i ścisnęła ponownie.
- I Harry… witaj w domu.
- Sean. Nazywam się Sean Hannay.
- Racja – powiedziała Juliet, patrząc na Sarę z uniesionymi brwiami.
- Długa historia… - zaczęła, ale przestała w połowie.
Ponieważ na chodniku pojawiła się postać z czerwoną grzywką, jasnoniebieskimi oczami w fioletowej sukience, zawsze miała na sobie gdzieś coś fioletowego, jej najlepsza przyjaciółka. Niosła pudełko na buty.
- Bryony! – zawołała Sara, biegnąc do niej. Padły sobie w ramiona, łzy płynęły po twarzach ich obojga.
- Tak się martwiłam! – wyszeptała Bryony we włosy Sary.
- Wiem… Przepraszam. Zmartwiłam cię. Teraz jestem.
Bryony podała jaj pudełko na buty.
- To dla ciebie. – Dopiero wtedy Sara dostrzegła, że pudełko miało dziurki wszędzie naokoło, a w środku było wyłożone miękkim ręcznikiem. Zdjęła pokrywkę od pudełka. W ręczniku, zwinięty śpiący, był mały czarny kotek. Przez moment nie mogła mówić.
- Myślałam… że skoro Cień odeszła. – Bryony jąkała się, próbując wyjaśnić.
Sara przytuliła swoją przyjaciółkę.
- Dziękuję. Tak bardzo dziękuję!
- To kotka. Jak ją nazwiesz? Myślałam nad Księżycowym promieniem?
Sara i Sean wymienili spojrzenia. Ulotny obraz księżycowego demona, półprzezroczystego pośród drzew, zatańczył między nimi.
- Em… wydaje mi się, że są znacznie lepsze imiona – powiedział Sean, drapiąc się z tyłu głowy.
- Głosuję na Światło– powiedziała ciocia Juliet. – Nie bardzo pasuje do Sary, ale jest urocze.
Sara uśmiechnęła się.
- Światło jest idealne – powiedziała, gładząc kotka między uszami. – Muszę wiedzieć, Bryony. Dostałaś się do szkoły dla artystów?
Twarz Bryony ułożyła się w uśmiech.
- Tak!
- Och, tak się cieszę! – Sara zapiszczała pod zadowolonym spojrzeniem Seana. Było dla niego niesamowite, widzieć ją w końcu taką szczęśliwą, beztroską. Obserwował jak Sara, Światło i Bryony wchodzą do domu.
Kiedy on i Ciocia Juliet podążyli za nimi, nie mogli uwierzyć w to, co zobaczyli. Sara zdjęła buty i odkopnęła je na bok i zawiesiła swoją kurtkę na kołek w pośpiechu, tak jakby to nie miało znaczenia, czy wisi prosto. Czy stara Sara naprawdę odeszła, ta która dostałaby ataku paniki, jeżeli buty nie byłyby ułożone, jeżeli jej płaszcz nie wisiałby perfekcyjnie równo? Dziewczyna, która musiała czyścić i pucować każdą przestrzeń w kółko i w kółko opuszczając dom?
Uśmiech Juliet jeszcze się powiększył.
- Teraz musisz być głodna – powiedziała, próbując stłumić swą radość z widzenia Sary takiej… beztroskiej. – Szafki i lodówka są pełne. Wszystkie łóżka są zaścielona, dom lśni. Przygotowałam wszystko dla ciebie.
- Bardzo dziękuję, Ciociu Ju… - ale ponownie głos Sary załamał się. Zauważyła list na stole, jeden, który Ciocia Juliet odłożyła na bok z stosu rachunków i reklamówek, które przyszły pod jej nieobecność.
Sara wiedziała co to.
Zrobiła parę wolnych kroków w kierunku stołu.
- Chcę to otworzyć w samotności – powiedziała, podnosząc list trzęsącymi dłońmi.
- Oczywiście skarbeńku – powiedziała Juliet, a oni patrzyli jak Sara wychodzi z kuchni.
Poszła na górę do swojego pokoju. Było tam tak wiele wspomnień, wszystkie jej rzeczy, które leżały, czekając na jej powrót: srebrno-szarych ścian, długich, białych zasłon, świeżo pościelonego łóżka, na którym Ciocia Juliet ułożyła gałązkę lawendy z ogrodu. Jej wiolonczela w fioletowym pokrowcu stała oparta o ścianę, czekając na powrót do życia. Tak bardzo pragnęła zagrać, że jej palce bolały z pragnienia.
Sara usiadła na łóżku. Jej ręce trzęsły się tak bardzo, że miała problem z otwarciem koperty. Jej oczy przeskanowały tekst w poszukiwaniu „przykro nam”, albo „nie udało się”…
Łzy spływały jej po twarzy, gdy wróciła do kuchni, powoli, rozmyślnie. Sean, Ciocia Juliet i Bryony spojrzeli na nią, z wyrazem zachęty, ale i zmartwienia widocznym na ich twarzach.
Uśmiech pełen szczęścia rozszedł się na jej twarzy, gdy pokazała im list oferujący jej miejsce w Królewskim Konserwatorium Szkocji.

W końcu byli sami. Srebrne światło księżyca świeciło jasno i czysto na ogród Sary, gdy przechodzili się, trzymając za ręce, w końcu bez strachu.
- Spójrz. Trzymałam to od początku – powiedziała Sara, podnosząc biało-szkarłatny opal do góry.
Sean odebrał go od niej, bawiąc się kamieniem między palcami. Był gładki w dotyku i zimny.
- Zastanawiam się czy teraz to tylko kamień, czy wciąż ma w sobie cząstkę twojej duszy.
- Nie wiem.
- Nie możemy ryzykować, przypuszczam. Jeżeli cząstka ciebie jest w środku, musimy…
- Tego pilnować.
- Tak.
Sara zatrzymała się i stanęła przed nim.
- Zrobisz to dla mnie? Zaopiekujesz się cząstką mej duszy? – Zielone oczy Sary zapłonęły w jego, pełnych czułości.
Sean potrząsnął głową.
- Nie zrobię tego. Twoja dusza należy do ciebie, w całości. Kocham cię, ale nie będę cię posiadał. Nawet nie cząstkę ciebie.
Sara uśmiechnęła się.
- W takim razie, wiem co z tym zrobić.
Poprowadziła Seana do zielnika Anny. Wspomnienia jej matki były wszędzie. Widziała jak Anna sadzi, kopie, przycina, czarne włosy opadały jej na ramiona, tego samego kruczego koloru co włosy Sary.
Usiadła na wilgotnej ziemi i zaczęła kopać, delikatnie pod krzakiem tymianku. To było miejsce, w którym jej matka ukryła magiczny dziennik, zagrzebany do odnalezienia przez Sarę. Opal wszedł w ziemię, schowany głęboko, bezpieczny w sercu jej domu. Sean spojrzał ponad niego. Parę gwiazd było widocznych na zachmurzonym nocnym niebie, niebie domu, innym od ostrego, żywego nieba Świata Cieni i jego morza gwiazd. Nowy księżyc nad nimi był matczyny, miał delikatną twarz, nie polującej bogini Świata Cieni.
Sean często myślał, że Sara była jak księżyc: biała, świetlista, odległa. Niedotykalna. Ale już nie. Była z nim. I cały świat był spokojny.

Koniec.

5 komentarzy:

  1. Jest to ostatni rozdział? :(

    OdpowiedzUsuń
  2. Gdzie można przeczytać książkę w oryginalnym tekście?

    OdpowiedzUsuń
  3. To jest serio straszne że duża część naprawdę fajnych i wciągających serii nie ma przetłumaczonych wszystkich tomów. Moim zdaniem skoro decydują się na wydanie jakiś zagranicznych serii w Polsce to powinni je tłumaczyć w całości a nie tylko niektóre tomy.

    OdpowiedzUsuń
  4. Jeremiasz to piękne jak to wszystko przwtłumaczyłeś. Długo szukałam tej serii. Są jeszcze jakieś rozdziały czy to wszystkie?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To już był ostatni rozdział, poprawiłem żeby było to bardziej jasne.

      Usuń