44
Każdy Koniec jest Początkiem
Każdy krok, który robię, ma przyczynę
Każda decyzja, którą podejmuję, ma wzór
Każdy oddech, który biorę, ma przeznaczenie
Zabrać mnie do ciebie
Ziemia przestała się trząść
i Sara ponownie stanęła na nogi. Spojrzała na każdego z przyjaciół stojących
wokół niej na wietrze, pod fioletowym niebem, a jej serce krwawiło, gdy
uświadomiła sobie z nagłą intensywnością, że nie wszyscy z nich, może nikt z
nich, nie wróci do domu.
Elodie, z jej obsydianowymi
oczami, wspomnieniem Harry’ego ciążącym jej na ramieniu i duszą zatrutą krwią
Nicholasa. Niall, odważny, wesoły, wieczny optymista, z Winter w sercu na
każdym kroku. Alvise, z jego utraconymi mocami, chorą siostrą, który oddał im
swoją lojalność nie kwestionując niczego, obejmując misję i jej
niebezpieczeństwa. Micol, młodsza niż Sara, kiedy to wszystko się zaczęło –
samotna w świecie, zupełnie jak ona. I Mike, odszedł, ale zawsze z nimi.
A wtedy jej myśli
powędrowały do ludzi, którzy zostali w domu: Cioci Juliet, która czekałaby na
nią przez długi czas, aż w końcu zaakceptowałaby, że Sara nie wróci. Bryony,
która dorośnie i wyjdzie za mąż, żyjąc życie, którego Sara nigdy nie miała.
Albo, jeżeli znów nastanie Czas Demonów, co się z nimi stanie? Nie wiedziała.
A ponad tym wszystkim,
ponad ludźmi z jej towarzystwa i wspomnień z domu, był Sean. Wspomnienia ich
wspólnych chwil, tych skradzionych momentów, kiedy byli w swoich ramionach, płynęły
w jej głowie jak chłodny świeży strumień… coś czystego i pięknego pośród
śmierci i całej tej walki.
Sara wyczuła ich zanim
zdołała ich zobaczyć, wstrętny smród mokrej bestii i zgnilizny, a potem wysoki
pisk, coś pomiędzy małpami a wrzaskiem ptaków.
Pierwsza fala zła, pomyślał
Nicholas. Strażnicy.
- Demony-małpy.
Przygotujcie się – zakomenderował.
A potem głos w jego głowie:
Chroń ją. Potrzebuję jej.
Tak ojcze,
odpowiedział od razu. Elodie spojrzała na niego. Ona również usłyszała głos i
wiedziała, co zrobi, kiedy nadejdzie czas.
Oczy Sary zwęziły się i
zajaśniały śmiertelną zielenią, w jej rękach żarzyła się Czarna Woda. Sean
trzymał w dłoni swojego sgina-dubha i
już szeptał śmiercionośne runy. Niall zaczął delikatnie nucić z na wpół zamkniętymi
oczami. Usta Elodie przybierały śmiertelny odcień niebieskiego. Łuk i strzały
Alvise’a były gotowe do strzału, chociaż w jego kołczanie zostały już tylko
cztery. Dłonie Micol mieniły się i trzeszczały od wyładowań elektrycznych.
Tylko Nicholas stał kompletnie nieruchomo. Śmiercionośna energia rosła w nim,
gotowa rozrywać.
Noc była spokojna, ciemna,
cicha, przez moment, a potem to wszystko się zaczęło. Cuchnący zapach nasilił
się, a drzewa na skraju polany roztrzaskały się pod prysznicem połamanych liści
i gałązek. Ukazały się białe, włochate kończyny i twarze przypominające małpy z
ogromnymi żółtymi zębami zmieszanymi z gałęziami i paprociami, biegły w trawie,
wspinały się na głazy, stukały się piersiami i szczerzyły zęby. Były tak duże
jak ludzie, zbyt liczne, z długimi rękami do łapania i zębami odsłoniętymi by
pożerać. Potwory z koszmarów, które nigdy nie powinny ujrzeć światła, które
nigdy nie powinny zostać zrodzone, które w świecie ludzi natura zdecydowałaby
się wymazać.
Ich piski podobne do małp
mroziły krew w żyłach, Surari rzuciły się na Sarę i jej przyjaciół, drapiąc,
gryząc i wrzeszcząc tak głośno, że mogło to zranić ich uszy. Wkrótce
zorientowali się, że demony-małpy nie chcą tylko gryźć, chcą jeść. Odrzuciły
głowy do tyłu i powąchały powietrze, smakując zapach ludzkiego ciała.
We mgle furii i terroru,
Sara usłyszała jak Elodie woła „Niryani!”, a pieśń Nialla rośnie w powietrzu,
gruba, potężna i mówiąca o śmierci. Usta Seana nieustannie poruszały się,
wypowiadając Sekretne słowa, których nie mogła usłyszeć, podczas gdy jego sgian-dubh kreślił śmiercionośne wstążki
w powietrzu, latające wokół jak odłamki szkła, tnąc, dźgając i zagnieżdżając
się w brzydkie, białe futro demonów-małp. A potem jej moce przepłynęły przez
nią tak intensywnie, że przeniosły ją do miejsca, gdzie tylko walka miała
znaczenie. Skupiła się na bestii najbliżej niej i spojrzała na nią
jasnozielonymi oczami, spojrzenie Midnightów przecięło je między oczami. Stwór
zadrżał, wrzasnął, a potem podwójnie się wygiął niezdolny do ruchu, drżał. Sara
od razu była na nim, zatopiła swoje dłonie w jego futrze i trzymała całą swoją
mocą, nie dając mu szansy odzyskać sił, na tyle by ją ugryźć. A potem była
wszędzie, dźgając i paraliżując, rozpuszczając demony-małpy w ciszy, z zabójczą
efektywnością. Jeden po drugim demony-małpy zaczęły upadać, cięte, palone i rozpuszczane.
Czarna Woda wchłaniała się w ziemię, kamienie i trawę, barwiąc je na czarno.
Sam las ich zaatakował, całe to miejsce było zanieczyszczone, zatrute. Miejsce,
w którym żaden człowiek nie powinien nigdy postawić stopy.
Wkrótce pieśń Nialla
osiągnęła szczyt, wysoki, bolesny i zabójczy. Szybko zaczęło to dokuczać im
wszystkim, raniąc ich uszy i głowy. Sean dotknął ucha i zobaczył krew płynącą
między palcami. Jedyną osobą, której nie dotknęła pieśń Nialla była Micol.
Sara przeżyła
scenę. Ciała demonów-małp leżały wszędzie wokół, a tylko parę wciąż stało,
krzycząc z wściekłości przy własnej śmierci. Pozwoliła sobie odetchnąć przez
moment. Odważyła się mieć nadzieję, że pokonali demony-małpy i są bliżej Króla
Cieni… I wtedy usłyszała dziwny dźwięk dobiegający z za drzew na zwięczeniu
polany, gdzieś pomiędzy świerszczami i rozbiegającymi się szczurami. Sara
uświadomiła sobie ze strachem, że to dźwięk brzęczących zębów.
Opadły z drzew, jak
śmiercionośny deszcz, pędząc przez długą trawę. Były czarne, gruboskórne,
futrzaste i tłuste jak szczury, ale ich twarze i ogony były jak u gadów i miały
wachlarz skóry wokół głów, który przypominał Sarze dinozaura. Kolejne
paskudztwo, kolejna kreatura, którą ewolucja wymyśliła, by była tak śmiertelna
jak to możliwe. Micol wzdrygnęła się, przypominając sobie tłuste, czarne
szczury pływające w kanałach w Wenecji.
Druga fala, pomyślał
Nicholas.
-Demony-jaszczurki!
–krzyknął. – Nie pozwólcie im się ugryźć. Są trujące!
- Dla mnie już za
późno – powiedział głos, dziwnie radosny, jak gdyby nic mu nie było.
Wszyscy obrócili
się, żeby zobaczyć Nialla, trzymającego się za klatkę piersiową, jego ubranie
było tak porwane i zgniecione, że jego skóra była odsłonięta, dokładnie na
środku mostka znajdował się odcisk dwóch ostrych zębów zwierzęcia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz