45
Poświęcenie
Zawsze wiedziałem, że to ciebie
Zawołam na łożu śmierci
Obrzydliwy strumień
demonów-jaszczurek leciał na nich, ale Alvise cofnął się trzymając sztylet
przed sobą. Musiał pomóc Niallowi.
- Micol! Kryj mnie!
– zawołał, a Micol stanęła przed nim z zabójczym polem wokół jej ciała.
Demon-małpa kroczył przed nią, krzycząc i zgrzytając zębami. Nagle uderzył, a
Micol wybuchła sztormem wielokolorowych błyskawic. Drzewa wokół nich były
rozświetlane na czerwono, zielono, żółto i niebiesko, gdy Surari uderzało raz
za razem w jej śmiercionośne wyładowanie. Sean gapił się jak jej czaszka
prześwituje spod skóry, kości przez ramiona, włosy stoją dęba, a oczy iskrzą i
błyszczą.
Demony-małpy wciąż
próbowały się do niej dobrać, ale za każdym razem były uderzane przez jej pole
elektryczne i wyrzucane do tyłu, ich futro się paliło. Wkrótce przestały
próbować, a Micol zaczęła ich wypatrywać, wysyłać iskry, by je podpalić.
- Niall!-
wykrzyknął Alvise ponad głosami demonów-małp i jaszczurek, pędząc w jego
kierunku. Niall wciąż stał, próbując podtrzymać pieśń. Ale żaden dźwięk nie
mógł już wydostać się z jego ust, trucizna rozprzestrzeniała się po jego ciele.
- Alvise… - zdążył
powiedzieć Niall zanim jego nogi się ugięły i upadł na trawę. Alvise zauważył
demona-małpę wyrastającego znikąd i stającego przed Irlandczykiem, tak jakby
cieszył go ten widok. Rzucił się na Nialla gotowy wgryźć się w jego ciało, ale
Alvise rzucił się na Surari i dźgał go sztyletem raz za razem. Bestia krzyknęła
i wypuściła Nialla, obróciła się z otwartymi rękami, gotowymi, by rozerwać
Alvise’owi głowę.
Alvise był szybszy.
Zatopił swój sztylet miedzy oczami demona-małpy, a Surari zaczął krzyczeć i
uderzać w ostrze, próbując się go pozbyć. Ale wbiło się za głęboko i bestia
upadła do tyłu, już się nie ruszając.
- Alvise! Uważaj! –
To była Micol. Alvise nie zdążył się obrócić wystarczająco szybko, kiedy dwa demony-małpy
skoczyły na niego od tyłu. Jeden zatopił zęby w plecach Alvise’a i odgryzł
kawałek jego ciała, podczas gdy inny złapał jego nogi i rzucił go na trawę.
Micol dopadła ich natychmiast, położyła po jednej ręce na każdej bestii, smażąc
je jasnoczerwonymi wyładowaniami. Dym wydobywał się z ich uszu i nozdrzy,
drżały, gdy ogień pożerał je od środka.
Alvise leżał przez
chwilę oszołomiony, a potem przeczołgał się na rękach i kolanach do Nialla.
Irlandczyk leżał blady i bez życia, jego gardło i pierś krwawiły, dziwne,
fioletowe bruzdy pojawiały się na całej jego skórze. Wciąż oddychał, ale jego
tętno było tak delikatne jak dotyk motyla.
Alvise chlipnął,
chlipnięciem pełnym gorzkości świata, a potem jego płacz został przerwany przez
rój demonów-jaszczurek, które biegły w jego kierunku, ich ciała były złączone
razem jak stopiona skała, szczerzyły zęby, grzechocząc. Przez moment, Alvise
spoglądał śmierci w twarz, a potem zobaczył osłonę z niebieskich płomieni
osłaniającą całą hordę Surari, okropny smród palonego futra i płonącego ciała
uderzył w jego nozdrza, sprawiając, że miał ochotę wymiotować. Płomienie były
tak blisko, że wywołały łzy w jego oczach, zobaczył Nicholasa trzymającego
głowę w dłoniach i tarzającego się w trawie, niebieskie płomienie wciąż
emanowały z jego palców.
Elodie z
przerażeniem obserwowała jak Nicholas zawodził. Jego ojciec uderzył go
ponownie.
- Nie! Proszę nie!
– błagał, jego słowa były pomieszane, gdyż ból był zbyt silny, by mógł się
skupić. Wkrótce mógł tylko krzyczeć.
- Nicholas!
Nicholas! – wciąż wołała Elodie, tak jakby jej głos mógł w jakiś sposób przyprowadzić
go z powrotem z świata bólu, w którym był zgubiony. A potem ona również zaczęła
to czuć.
Kwas zaczął wypalać
ją od środka, jej mózg, jej czoło, jej oczy, jej uszy, jej szyje. Krzyczała, a
potem skuliła się, a gorące łzy spływały jej po policzkach. Nawet w agonii,
wyszukała dłoń Nicholasa i trzymali się razem, ich dusze wspólnie przeżywały
palący ból.
Sean usłyszał jak
Elodie woła jego imię. Gdy skomlała na ziemi, kolejny rój demonów-jaszczurek
zsunął się z drzew i zaczął iść w ich kierunku. Runy Seana eksplodowały
szkarłatem, jak odłamki szkła, przebijały jaszczurki przy drzewach zanim mogły
dopaść Elodie.
-Elodie! – zawołał
ponownie, próbując ją dosięgnąć, ale z wysokiej trawy wyrósł przed nim
demon-małpa i rzucił się na niego. Sean upadł oszołomiony, martwe ciało Surari
upadło na jego pierś, łamiąc mu żebra, było tak ciężkie, że nie mógł oddychać.
Wszystko wokół niego poczerniało.
Zostaw Elodie. Proszę zostaw ją w spokoju! Nicholas wciąż błagał, ale nic to nie dawało. Przez mgłę
własnej agonii, słuchał desperackich krzyków Eldoie, aż nie mógł już tego
wytrzymać. Niebieskie płomienie po raz kolejny buchnęły z jego palców. Mógł
zaakceptować, że jest torturowany, w sposób na jaki na to zasłużył, z
wszystkimi straszliwymi rzeczami, które uczynił, ale nie Elodie. Nie pozwoli
ojcu jej zranić.
Wkrótce płomienie
były wszędzie, gruby dym oślepiał go, dusił go. Nie mógł już słyszeć głosu ojca,
nie mógł słyszeć głosu Eldodie. Wszystko było ciszą, wszędzie gdzie się
odwrócił, był tylko dym. Zamknął oczy, łzy bólu i rozpaczy spływały mu po
policzkach. Chciałby żeby płomienie zjadły również jego, ale zimny niebieski
płomień nigdy nie zabiłby jego twórcy.
A wtedy uświadomił
sobie, że szary, niebieski i biel tańczą przed jego oczami. Ciemność odeszła. Mrugnął,
potem znowu. Już nie było ciemności. Zrobił parę kroków i wyszedł z płomieni.
Zobaczył zieleń falującej trawy i czerń oraz srebro gwieździstego nieba.
Krzyki ustały.
Elodie podniosła się na nogi, agonistyczny ból wciąż jej towarzyszył, ale
powoli słabł. Chwyciła twarz Nicholasa w dłonie, zmiatając popiół. Nicholas
spojrzał na nią. Zobaczył jej twarz, jej oczy czarne jak jego.
Nie mógł oderwać od
niej wzroku, usta, które całował, ciało, które posiadł, złote włosy, w których
zanurzył palce i nagle przepełniło go absurdalne szczęście. Błogi moment
czystej radości w środku piekła.
- Eldoie –
wyszeptał.
- Możesz mnie
zobaczyć?
- Tak. Mogę cię
zobaczyć. Mogę cię znów zobaczyć.
Ale moment był
krótkotrwały. Coś przesunęło się za Elodie, coś wyrastało z kamieni, chmura,
cień, figura bez kształtu.
Trzy fale zła, a trzecia nadchodzi, pomyślał Nicholas, zapragnął znów nie widzieć,
gdy zobaczył jak przed nim kształtuje się twarz trzeciego Strażnika,
otwierającego swe usta, wypuszczającego śmiertelną mgłę, która uderzyła i połknęła
ich wszystkich.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz