wtorek, 30 października 2018

45. Poświęcenie

45

Poświęcenie


Zawsze wiedziałem, że to ciebie
Zawołam na łożu śmierci

Obrzydliwy strumień demonów-jaszczurek leciał na nich, ale Alvise cofnął się trzymając sztylet przed sobą. Musiał pomóc Niallowi.
- Micol! Kryj mnie! – zawołał, a Micol stanęła przed nim z zabójczym polem wokół jej ciała. Demon-małpa kroczył przed nią, krzycząc i zgrzytając zębami. Nagle uderzył, a Micol wybuchła sztormem wielokolorowych błyskawic. Drzewa wokół nich były rozświetlane na czerwono, zielono, żółto i niebiesko, gdy Surari uderzało raz za razem w jej śmiercionośne wyładowanie. Sean gapił się jak jej czaszka prześwituje spod skóry, kości przez ramiona, włosy stoją dęba, a oczy iskrzą i błyszczą.
Demony-małpy wciąż próbowały się do niej dobrać, ale za każdym razem były uderzane przez jej pole elektryczne i wyrzucane do tyłu, ich futro się paliło. Wkrótce przestały próbować, a Micol zaczęła ich wypatrywać, wysyłać iskry, by je podpalić.
- Niall!- wykrzyknął Alvise ponad głosami demonów-małp i jaszczurek, pędząc w jego kierunku. Niall wciąż stał, próbując podtrzymać pieśń. Ale żaden dźwięk nie mógł już wydostać się z jego ust, trucizna rozprzestrzeniała się po jego ciele.
- Alvise… - zdążył powiedzieć Niall zanim jego nogi się ugięły i upadł na trawę. Alvise zauważył demona-małpę wyrastającego znikąd i stającego przed Irlandczykiem, tak jakby cieszył go ten widok. Rzucił się na Nialla gotowy wgryźć się w jego ciało, ale Alvise rzucił się na Surari i dźgał go sztyletem raz za razem. Bestia krzyknęła i wypuściła Nialla, obróciła się z otwartymi rękami, gotowymi, by rozerwać Alvise’owi głowę.
Alvise był szybszy. Zatopił swój sztylet miedzy oczami demona-małpy, a Surari zaczął krzyczeć i uderzać w ostrze, próbując się go pozbyć. Ale wbiło się za głęboko i bestia upadła do tyłu, już się nie ruszając.
- Alvise! Uważaj! – To była Micol. Alvise nie zdążył się obrócić wystarczająco szybko, kiedy dwa demony-małpy skoczyły na niego od tyłu. Jeden zatopił zęby w plecach Alvise’a i odgryzł kawałek jego ciała, podczas gdy inny złapał jego nogi i rzucił go na trawę. Micol dopadła ich natychmiast, położyła po jednej ręce na każdej bestii, smażąc je jasnoczerwonymi wyładowaniami. Dym wydobywał się z ich uszu i nozdrzy, drżały, gdy ogień pożerał je od środka.
Alvise leżał przez chwilę oszołomiony, a potem przeczołgał się na rękach i kolanach do Nialla. Irlandczyk leżał blady i bez życia, jego gardło i pierś krwawiły, dziwne, fioletowe bruzdy pojawiały się na całej jego skórze. Wciąż oddychał, ale jego tętno było tak delikatne jak dotyk motyla.
Alvise chlipnął, chlipnięciem pełnym gorzkości świata, a potem jego płacz został przerwany przez rój demonów-jaszczurek, które biegły w jego kierunku, ich ciała były złączone razem jak stopiona skała, szczerzyły zęby, grzechocząc. Przez moment, Alvise spoglądał śmierci w twarz, a potem zobaczył osłonę z niebieskich płomieni osłaniającą całą hordę Surari, okropny smród palonego futra i płonącego ciała uderzył w jego nozdrza, sprawiając, że miał ochotę wymiotować. Płomienie były tak blisko, że wywołały łzy w jego oczach, zobaczył Nicholasa trzymającego głowę w dłoniach i tarzającego się w trawie, niebieskie płomienie wciąż emanowały z jego palców.

Elodie z przerażeniem obserwowała jak Nicholas zawodził. Jego ojciec uderzył go ponownie.
- Nie! Proszę nie! – błagał, jego słowa były pomieszane, gdyż ból był zbyt silny, by mógł się skupić. Wkrótce mógł tylko krzyczeć.
- Nicholas! Nicholas! – wciąż wołała Elodie, tak jakby jej głos mógł w jakiś sposób przyprowadzić go z powrotem z świata bólu, w którym był zgubiony. A potem ona również zaczęła to czuć.
Kwas zaczął wypalać ją od środka, jej mózg, jej czoło, jej oczy, jej uszy, jej szyje. Krzyczała, a potem skuliła się, a gorące łzy spływały jej po policzkach. Nawet w agonii, wyszukała dłoń Nicholasa i trzymali się razem, ich dusze wspólnie przeżywały palący ból.

Sean usłyszał jak Elodie woła jego imię. Gdy skomlała na ziemi, kolejny rój demonów-jaszczurek zsunął się z drzew i zaczął iść w ich kierunku. Runy Seana eksplodowały szkarłatem, jak odłamki szkła, przebijały jaszczurki przy drzewach zanim mogły dopaść Elodie.
-Elodie! – zawołał ponownie, próbując ją dosięgnąć, ale z wysokiej trawy wyrósł przed nim demon-małpa i rzucił się na niego. Sean upadł oszołomiony, martwe ciało Surari upadło na jego pierś, łamiąc mu żebra, było tak ciężkie, że nie mógł oddychać. Wszystko wokół niego poczerniało.

Zostaw Elodie. Proszę zostaw ją w spokoju! Nicholas wciąż błagał, ale nic to nie dawało. Przez mgłę własnej agonii, słuchał desperackich krzyków Eldoie, aż nie mógł już tego wytrzymać. Niebieskie płomienie po raz kolejny buchnęły z jego palców. Mógł zaakceptować, że jest torturowany, w sposób na jaki na to zasłużył, z wszystkimi straszliwymi rzeczami, które uczynił, ale nie Elodie. Nie pozwoli ojcu jej zranić.
Wkrótce płomienie były wszędzie, gruby dym oślepiał go, dusił go. Nie mógł już słyszeć głosu ojca, nie mógł słyszeć głosu Eldodie. Wszystko było ciszą, wszędzie gdzie się odwrócił, był tylko dym. Zamknął oczy, łzy bólu i rozpaczy spływały mu po policzkach. Chciałby żeby płomienie zjadły również jego, ale zimny niebieski płomień nigdy nie zabiłby jego twórcy.
A wtedy uświadomił sobie, że szary, niebieski i biel tańczą przed jego oczami. Ciemność odeszła. Mrugnął, potem znowu. Już nie było ciemności.  Zrobił parę kroków i wyszedł z płomieni. Zobaczył zieleń falującej trawy i czerń oraz srebro gwieździstego nieba.
Krzyki ustały. Elodie podniosła się na nogi, agonistyczny ból wciąż jej towarzyszył, ale powoli słabł. Chwyciła twarz Nicholasa w dłonie, zmiatając popiół. Nicholas spojrzał na nią. Zobaczył jej twarz, jej oczy czarne jak jego.
Nie mógł oderwać od niej wzroku, usta, które całował, ciało, które posiadł, złote włosy, w których zanurzył palce i nagle przepełniło go absurdalne szczęście. Błogi moment czystej radości w środku piekła.
- Eldoie – wyszeptał.
- Możesz mnie zobaczyć?
- Tak. Mogę cię zobaczyć. Mogę cię znów zobaczyć.
Ale moment był krótkotrwały. Coś przesunęło się za Elodie, coś wyrastało z kamieni, chmura, cień, figura bez kształtu.
Trzy fale zła, a trzecia nadchodzi, pomyślał Nicholas, zapragnął znów nie widzieć, gdy zobaczył jak przed nim kształtuje się twarz trzeciego Strażnika, otwierającego swe usta, wypuszczającego śmiertelną mgłę, która uderzyła i połknęła ich wszystkich.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz