czwartek, 10 stycznia 2019

54. Dzień, w którym wiedziałem


54

Dzień, w którym wiedziałem


Dzień, w którym wiedziałem, że miałem być
Dzień, w którym zobaczyłem moje przyszłe życie
Ale nigdy nie mógłbym sobie uświadomić lub zobaczyć
Co było dla mnie planowane

Elodie myślała, że umrze z bólu. Nie mogłaby przecież, przejść przez taką agonię i przetrwać. To było nawet gorsze niż wypicie krwi Nicholasa i wspomnienie jego agonii, błagała wtedy, by ją zabić. Tym razem nie było potrzeby o to błagać. Furia mózgu sama, by ją zabiła.
Na początku mogła słyszeć krzyki Nicholasa, mogła czuć jego dłoń ściskającą jej i krew wypływającą jej z nosa, ust i uszu, ale po chwili – wieczności – nie mogła nic słyszeć, widzieć, czuć, oprócz bólu. Ona była bólem. Bez świadomości, bez wspomnień. Już nie krzyczała. Nie ruszała się. Leżała z otwartymi oczami, ale nie widząc, płonąc od wewnątrz.
A potem to się skończyło. Tak nagle jak się zaczęło, skończyło. Czerń zaczęła się rozmywać i jaśnieć, kształty i kolory nabrały ostrości, dźwięki, głos, głos Seana wołającego Sarę.
Sara. Czy umarła? Czy udało jej się zatrzymać uncję życia dla siebie, jak planowali, tak, że Król Cieni umrze, a Sara przeżyje?
Elodie zamknęła oczy i otworzyła ponownie. Podniosła się w górę i natychmiast zachwiała, zwracając żółć i kwas, które paliły jej usta i gardło. Sean wciąż krzyczał. Gdzie był? Rozejrzała się dokoła, ale obrócenie głowy, było tak bolesne, że znów ujrzała czerń.
W końcu jej się udało. Zobaczyła jak leży płasko na ziemi, drżąc, wciąż wołając Sarę. Jego twarz była zwrócona w kierunku przepaści, jego oczy skupione na czymś.
… Serce Elodie zamarło, gdy powiodła wzorkiem za spojrzeniem Seana. Nicholas i Sara szli ręka w rękę. Sara żyła. Udało jej się. Ale co robiła? Nagle, Elodie wyczuła myśli Nicholasa w głowie i wiedziała. Sara miała zostać panią Cieni.
Niespodziewanie, Elodie zauważyła pomarańczowe światło tańczące przed nimi. Coś wydawało się złapać ją za gardło i zacieśnić je. Czarnowłosa dziewczyna, o skórze koloru ciemnego miodu i pełnych czerwonych ustach, zmaterializowała się przed nimi.
Martyna, usłyszała jak Nicholas szepcze w jej umyśle. A potem zauważyła jak coś jej rzuca, coś małego i białego wylądowało na trawie koło niej. Chciała to chwycić, ale jej gardło było zbyt ściśnięte, żeby mogła oddychać. Gwiazdy tańczyły jej przed oczami, a potem wszystko stało się czarne.

Sara była ledwo przytomna, gdy zobaczyła Nicholasa i Martynę stojących nad przepaścią, a potem wstępujących, trzymających się za ręce. Przez parę sekund wisieli nad niczym, a potem spadli, z głowami w górze, rozpostartymi ramionami, rozdzieleni, a potem rzuceni w dół przez straszliwą siłę.
Strumień niebieskich błyskawic wyrastał z przepaści, a potem chmura ziemi, niebieskich płomieni i topniejącej ziemi. Nowa chimera, coś pomiędzy bykiem, wilkiem a misiem, jego kształt zmieniał się przed ich oczami, aż w końcu przyjął swój ostateczny kształt, Nicholas, z gołą piersią, czarnymi oczami świecącymi jak dwa baseny ciemności, porożem jelenia wyrastającym z głowy. Koło niego kobieta, z włosami jak skrzydła kruka, oczami czarnymi jak Nicholasa, ubrana w coś, co wyglądała jak ciemna mgła, na głowie miała koronę z szkarłatnych kwiatów. A wtedy każdy dźwięk został wyciszony, ziemia stała nieruchomo, błyskawice ustały.  Sylwetki ludzi, samochodów, budynków wyciekających z świata ludzi znikły i w końcu spokój wypełnił przestrzeń.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz